Jak kupić torówkę i nie pójść do więzienia 👮‍♀️(na 3 miesiące do 5 lat)?

Wyobraź sobie taką sytuację – jedziesz na tor, ciągniesz swój sprzęt na przyczepce. Zatrzymuje Cię policja. Policjant jest zainteresowany sprzętem na przyczepce, prosi o dokumenty, dziwi się, że sprzęt nie jest zarejestrowany w Polsce – sprawdza VIN w systemie. Wyskakuje mu informacja, że pojazd widnieje w europejskiej bazie pojazdów skradzionych. W efekcie zostajesz bez motocykla i z zarzutami paserstwa (raczej nieumyślnego w takiej sytuacji ale o tym niżej). Motocykla nie masz – jedyne co masz to kłopoty i roszczenie cywilne wobec sprzedawcy motocykla. To rzecz jasna scenariusz skrajny.

📌Skąd się biorą torówki?
Tytuł, rzecz jasna jest trochę clickbaitem. Ale tylko trochę. Bez przedłużania, przechodzimy do rzeczy. Część z nas ma motocykle z przeznaczeniem wyłącznie na tor. Źródło jest różne – czasem to nasz stary sprzęt, który zaczynamy używać wyłącznie na torze (dzięki temu korzystamy z OC, które na torze działa!), czasem kupujemy moto sprowadzone z zagranicy i go nie rejestrujemy. Najrzadziej (tak myślę) kupujemy od dealera nowy sprzęt i go nie rejestrujemy. O tych przypadkach tutaj nie piszemy.
Stosunkowo często można spotkać natomiast ogłoszenia „sprzedam bez prawa do rejestracji”. W praktyce nie zarejestrujemy pojazdu bez dowodu rejestracyjnego. Możliwe jest co prawda wyrobienie dowodu jeśli wskażemy urzędowi całą historię pojazdu (dowody sprzedaży wszystkim kolejnym właścicielom motocykla). Natomiast niemożliwe jest wykonanie takiego manewru jeśli pojazd nie ma numeru VIN, numer jest nieczytelny albo nie zgadza się z papierami do sprzęta. A gdyby ktoś mimo to bardzo chciał? Może spróbować zarejestrować taki motocykl bez VIN jako SAM – czyli samoróbkę (ale to inny temat). W praktyce takie historie zdarzają się najczęściej kiedy rama jest wymieniona – ale każdy przypadek to zapewne osobna historia.

📌Przepisy karne.
Jedziemy więc po torówkę bez prawa do rejestracji (czyli bez dowodu i/lub numeru VIN) – sprawdzamy stan techniczny, ładujemy sprzęt na przyczepkę albo busa i wracamy do domu. To co z tym więzieniem z tytułu wpisu? Zagrożenie wynika z art. 291 i 292 kodeksu karnego. Odpowiednio paserstwo i paserstwo nieumyślne. Umyślne – czyli w uproszczeniu albo wiemy, że rzecz, którą kupujemy pochodzi z przestępstwa albo na podstawie okoliczności towarzyszących nabyciu powinniśmy byli przypuszczać, że może tak być. W praktyce sądy oceniają to następująco: „sprawcą przestępstwa nie jest wyłącznie osoba, która wie, iż dana rzecz pochodzi z czynu zabronionego, ale jest nią także osoba, która z uwagi na okoliczności objęcia rzeczy uzyskanej z czynu zabronionego na to się godzi” (wyrok SA we Wrocławiu z dnia 16 października 2013 r., II AKa 312/13). 
Paserem nieumyślnym możemy zostać uznani nawet pomimo, tego, że nie zdajemy sobie sprawy, że motocykl (lub jego części) pochodzą z np. z kradzieży, chociaż mogliśmy i powinniśmy przypuszczać na podstawie towarzyszących okoliczności, że nabywamy rzecz, która pochodzi z czynu zabronionego” (wyrok SN z dnia 6 grudnia 2012 r., V KK 401/12). 

📌No dobra. Jak to ocenić w praktyce?
Żeby nie zdawać się na interpretacje doktryny prawa czy też nasze domysły poszperałem w orzeczeniach sądów. Wśród sytuacji, w których sądu karały ludzi za paserstwo umyślne znalazłem delikwenta, który kupił w atrakcyjnej cenie agregat prądotwórczy, który był zamontowany na przyczepce bez numeru VIN (sprzedawca powiedział, mu, że przyczepki się nie rejestruje i kupił taki zestaw w USA). Agregat prądotwórczy potem okazał się być skradziony. Sądy, dwóch instancji, uznały, że kupujący jest winny paserstwa umyślnego i skazały go na karę pozbawienia wolności w zawieszeniu i sporą grzywnę.
W jaki sposób policja a potem sąd stwierdzą, że maszyna którą kupiliśmy jest kradziona? Najłatwiej po numerze VIN (jeśli jest) ale nie tylko, indywidualne numery seryjne mają także inne części (czasem są znakowane systemem DNA). Motocykle miewają też cechy szczególne, które właściciele zgłaszają w przypadku kradzieży. 

📌Czyli jak bezpiecznie kupić torówkę?
Jeśli ma numer VIN to warto się pofatygować na komisariat policji – mają dostęp do systemów pojazdów skradzionych i jeśli tylko nie dacie się zbyć to Wam to bez problemu sprawdzą. Jeśli numer VIN jest zatarty lub usunięty… no to trochę gorzej.
Sprzedawcy zwykle oferują, że w umowie wpiszą, że motocykl jest ich i pochodzi z legalnego źródła. To niestety sprawy nie rozwiązuje – Sąd Najwyższy stwierdza jednoznacznie, że nawet jeśli sprzedawca nie jest świadomy, że sprzedaje rzecz uprzednio skradzioną to kupujący i tak naraża się na zarzut paserstwa.
Jak się przed tym bronić jeśli nie ma numeru VIN? Na pewno pytając o dokładną historię, która doprowadziła sprzęt „nówkę sztukę” do stanu „bez prawa rejestracji”. Jeśli znany jest sprzedającemu ostatni numer rejestracyjny to możemy też samodzielnie zajrzeć na stronę „historiapojazdu.gov.pl”. Jeśli sprzedający wymieniał ramę samodzielnie to warto zapytać skąd ją wziął. Po odpowiedzi sami ocenicie czy to faktycznie interes życia. No i oddalacie się od widma zarzutów gdyż wyjaśniacie „okoliczności towarzyszące zakupowi”.
A na koniec pamiętajcie, że w umowie trzeba zidentyfikować rzecz, którą kupiliście – nawet jeśli nie ma numeru VIN to na pewno ma jakieś cechy, które ją identyfikują. Pokombinujcie – wyobraźcie sobie, że musicie udowodnić komuś, że to Wasz sprzęt dysponując tylko umową.

📌Podsumowanko.
Warto kupować torówki z nieznaną przeszłością? Byłbym dość ostrożny pomimo, że patrząc realnie szansa na kontrolę organów ścigania jest niewielka (chyba, że ktoś na Was doniesie, względnie przy przekraczaniu granicy z kontrolą). Na pewno trzeba rozsądnie ocenić okoliczności – jeśli sprzęt kosztuje połowę tego co powinien, ma starty numer VIN a sprzedawca nie dysponuje żadnym kwitem, że to jego motocykl (po co mu? Przecież i tak nie można rejestrować…) to ja bym zastanowił się cztery razy.
A jak już chcemy kupić to:
▶️warto sprawdzić historię pojazdu w możliwym zakresie
▶️dokładnie opisać w umowie co kupujemy
▶️zadbać o prawdziwe dane sprzedawcy na umowie
▶️wozić przy sobie ksero umowy

📌Na koniec
Jeśli kupicie nawet kradziony sprzęt w dobrej wierze (czyli albo nic nie wzbudza podejrzeń albo wyjaśniliście co się dało) to staniecie się jego właścicielem po 3 latach. Natomiast przedawnienie paserstwa nieumyślnego to 5 lat od chwili czynu. 

Dobra. Koniec ostrzegania – czas pojeździć.
pozdrawiam,
Jakub Michalski
adwokat

p.s Tekst siłą rzeczy zawiera masę uproszczeń choć i tak jest pewnie zbyt długi, upraszam o wybaczenie. Mam nadzieję, że się przyda.

Spodobało Ci się to co przeczytałeś? Po prawej stronie znajdziesz banner Fb. Twój like jest dla nas naprawdę ważny 🙂 Polecamy się